piątek, 23 sierpnia 2013

Szorty, Burda 7/2013, model 105

Uwaga! Strona przekieruje Cię na mojego nowego bloga, będącego kontynuacją dotychczasowego.

A tymczasem...
Zapraszam do MONAfaktury :)

Model próbny i model właściwy:


niedziela, 9 czerwca 2013

Blog przeniesiony!


Po więcej zapraszam na...

W niedługim czasie Monisiowe DIY zostanie zamknięte, zatem zapraszam do MONAfaktury :)

czwartek, 30 maja 2013

Nareszcie obiecywane zmiany!

Prosiłam, upraszałam, czasem wręcz błagałam o nowe logo na bloga, o zaprojektowanie stronki, ale zawsze coś stało na przeszkodzie. Wreszcie cierpliwości mi zabrakło, bo za niedługo minie rok od powstania bloga, a nic się nie zmienia, tylko od czasu do czasu postów przybywa, choć też wcale nie w porażającym tempie... Postanowiłam zmian dokonać sama, bez niczyjej pomocy.

Od tej chwili Monisiowe DIY przeprowadza się z całym dotychczasowym dorobkiem do MONAfaktury!


Wszystkich zainteresowanych dalszymi moimi poczynaniami w dziedzinie szycia (bo tu się akurat nic nie zmienia) zapraszam na nowego bloga. Stary będzie jeszcze jakiś czas funkcjonował, po czym w odstępie kilku dni najpierw zostanie ustawione przekierowanie na MONAfakturę, a następnie zostaną usunięte wszystkie posty i cały stary blog.

Liczę po cichutku, że wszyscy, którzy byli ze mną do tej pory nie zawiodą i będą mnie czasami odwiedzać :)

Pozdrawiam gorąco i do rychłego!
Od dziś -
MONAfaktura :)

środa, 15 maja 2013

Lepiej późno niż wcale! Petycja



Witajcie!

Nareszcie w natłoku codziennych zajęć i czasem też nachodzącego mnie lenistwa, zmobilizowałam się do tego ważnego kroku, jakim jest podpisanie petycji w sprawie męskich wykrojów w Burdzie! To, co pojawia się w miesięczniku nie daje nam szansy sprawić naszym mężczyznom przyjemności w postaci ciucha od serca, z duszą, własnoręcznie wykonanego. Dlatego też proszę wszystkich tych, którzy petycji jeszcze nie podpisali, aby to zrobili!
Dokładne informacje, co należy zrobić znajdziecie u LONG RED THREAD oraz na stronie http://meskiewykroje.blogspot.com/. Long Red Thread razem z Marchewkową całą akcję zainicjowały, Bartas De został twarzą kampanii (swoją drogą banner z nim najbardziej przypadł mi do gustu i gdybym była redaktorem naczelnym Burdy, to zmiękłabym na pewno widząc takiego faceta, i to jeszcze szyjącego!), a całe środowisko szyjące (żeby nie powiedzieć blogerów/blogerek - bo sama nią się nie czuję) wspiera akcję. Więc z tego miejsca ogromna prośba - Wesprzyjcie i WY!
Akcja trwa do końca maja!


Poza gorącą prośbą o wsparcie chciałabym podzielić się z Wami moją radością, która zanim zdążyła się pojawić i u mnie rozgościć, zniknęła jak mgła... Ale na pewno znów się pojawi :)
Jak wiecie, w wolnych chwilach, hobbystycznie nauczam matematyki - i jakoś się z tym rozstać nie mogę. Parę miesięcy temu los zaprowadził mnie do przemiłej licealistki i jej równie miłej mamy, która również szyje! Była dla mnie tak uprzejma, że zaproponowała (ku mojemu ogromnemu zdziwieniu), że użyczy mi swojego nieużywanego overlocka. I tak oto na moim biurku obok maszyny do szycia pojawił się Minilock FN2-9.

zdjęcie pochodzi z archiwum allegro


Malutki sprzęcik - moja radość, która się pojawiła. A dlaczego zniknęła? M zaczął przy nim grzebać, oglądać dotąd aż złamał jedną jedyną igłę którą miałam. Do większej pasmanterii zupełnie mi nie po drodze (w małej, osiedlowej nie dostałam), sklepy internetowe nie odpowiadają, a jak odpowiadają, to tak, że w końcu nie wiem, co kupić. Na szczęście przed napisaniem posta odnalazłam potrzebne igły i przy najbliższej okazji zamówię i w końcu spróbuję coś nim obrzucić, a na razie stoi i uśmiecha się do mnie prosząco...
Overloczku, jeszcze kilka dni :)

Pozdrawiam!
I lecę spać...

niedziela, 5 maja 2013

Chaber czy kobalt? :)

Zastanawiam się, jak to jest w innych częściach naszego kraju... Odkąd pamiętam u mnie na wsi dość hucznie obchodzono... odpusty :) Dla całej mojej rodziny najbardziej była to okazja do wspólnych spotkań (a uwierzcie mi, rodzinkę mam sporą, moi rodzice mają łącznie - tu nastąpiła pomyłka, bo nie siódemkę, a szóstkę - rodzeństwa), dla dzieciaków szansa na buszowanie pośród straganów pełnych zabawek, dla wszystkich wyjątkowy sposób spędzenia czasu. Zamarzyłam sobie założyć tego dnia chabrową (albo może kobaltową?) sukienkę, a że chabrową tkaninę miałam w szafie, to postanowiłam sukienkę sobie uszyć. Mimo, że w szafie mojej zalega już kilka niedokończonych szyciowych projektów, postanowiłam zabrać się za kolejny. Sukienka potrzebna była mi na piątek. W czwartek wyjeżdżałam, więc przed wyjazdem musiała być już gotowa. Dopiero w środę znalazłam wolną chwilę. Wstałam rano, troszkę ogarnęłam mieszkanie i zaczęłam kroić ;) ale że pogoda nam się poprawiła, wśród znajomych padł pomysł wspólnego grilla na działce, no i szycie musiałam odłożyć... Po powrocie do domu zaczęłam szyć i szyłam do 2 w nocy. W czwartek wstałam o 7 rano, zmęczona, niewyspana, słaniająca się na nogach i znów zaczęłam szyć :) Przed wyjazdem sukienka była niemal gotowa, wymagała jedynie ręcznego podłożenia. Na szczęście zdążyłam i mogłam cieszyć się sukienką, która (i tu będę popadać w samozachwyt - wybaczcie...) udała mi się wyjątkowo i wyjątkowo mi się podoba :) Do wykończeń podeszłam poważniej niż do tej pory, postarałam się, żeby zapasy szwów były ładnie wykończone, żeby zapasy szwu w talii nie kuło w oczy, więc tym bardziej dumna jestem, że ze wszystkim zdążyłam. Pominę, że w drodze do rodzinnego domu spałam, miałam obolałe plecy od niewygodnego krzesła i oczy niemiłosiernie zmęczone... Mimo wszystko warto było :)
Sukienka z Burdy 11/2012, model 121 z małymi zmianami - skrócona o jakieś 13cm, zmieniony wycięcie z przodu z okrągłego na łódkę i z tyłu na głębszy szpic, ot taka sobie fanaberia ;)
Zobaczcie same...



Poniżej zdjęcie troszkę gorszej jakości, ale chciałam pokazać dokładniej tył sukienki...

Pierwsze moje kieszenie :) mega-wygodne! (dla niewtajemniczonych - w tym samym numerze Burdy znajdziecie fajną instrukcję, jak takie kieszenie wszywać - nie obyło się oczywiście bez wkładu własnego :)

Podkrój jeszcze nie takiej jakości jakbym chciała...

Lamówka kryjąca szew w talii...

Zapasy szwów podwinięte i podszyte zamiast obrzucenia...



Pozdrawiam Was wiosennie!

edit:
W czwartek przed południem, w trakcie szycia okazało się, że nie mam na stanie zamka w odpowiednim kolorze, więc musiałam biec z prędkością światła (dosłownie!) i szukać po okolicznych pasmanteriach, przy okazji wpadła mi do głowy wspomniana lamówka ;)

wtorek, 16 kwietnia 2013

Koronkowe cudo i co się szyje

Dziś tak tylko na szybciutko, bo mam mnóstwo zajęć... Od ubiegłego wtorku kuruję swoje zatoki, więc siedzę w domku, ale nie mam totalnie weny do szycia i do czegokolwiek innego. Ale powolutku, malutkimi kroczkami coś tam się dzieje. Do kurteczki zamek kupiony, teraz móżdżę, z czego i jaką wykombinować podszewkę, bo satyna niestety poliestrowa. Ale o tym więcej później.

Pokazać Wam chcę więcej szczegółów bluzeczki, o której pisałam TU, a dokładniej zdobienie przodu:



Tymczasem szyje się i wykańcza pazurek :)





Pozdrawiam gorąco i wiosennie :)

środa, 3 kwietnia 2013

Zapomniane :)

Siedzę sobie otoczona egipskimi ciemnościami, które rozświetla jedynie monitor mojego laptopa szumiącego pośród ciszy przerywanej jedynie oddechem śpiącego już M... :) Przeglądając zasoby dyskowe mojego staruszka i szukając czegoś, co mogłabym rzucić w czarną dziurę niepamięci wciskając kombinację Shift+Delete i potwierdzając kliknięciem w Enter, natknęłam się na zdjęcia, niby nie tak dawno cykane, a jednak zapomniane... A że wiosna, jak na złość wszystkim (mnie chyba najbardziej), strasznie ociąga się z zawitaniem w nasze skromne progi, a zima na dodatek za nic w świecie nie chce jej ustąpić drogi i odziera mnie z resztek weny twórczej, prowadząc do kompletnego zastoju, monotonii dnia codziennego, braku chęci do życia i szycia, wegetacji wręcz na razie się niekończącej i obrastania kurzem mojej Amelii, to postanowiłam te zdjęcia z "dna" przestrzeni dyskowej mojej wyciągnąć, zdmuchnąć kurz i pokazać światu...

Najpierw bluzka - leciwa już trochę, lat już jej nie liczę, mamuś moja kochana wyciągnęła ją z dna szafy, jak ja te zdjęcia, a że bluzeczka urocze guziczki na pleckach miała i stan jej na wiek ani trochę nie wskazywał, to postanowiłam zabiegów kilku dokonać, co by na figurę moją - nie maminą - pasowała... Zmniejszyłam więc o parę rozmiarów, wypruwając rękawki, ścinając nadmiar materiału to tu, to tam, na nowo rękawy wszywając i jest :) jak na mnie szyta :)

Z przodu bluzeczka ma małe zakładki ozdobione delikatną koronką - jak będę miała okazję i dobre światło, to zrobię Wam fotkę pokazującą szczegóły :)


Przy zapięciu troszkę rozciągnięta, bo chyba zgarbiłam się za bardzo ;) jak stoję prosto, to problemu nie ma...

I na koniec ulubiony mój zestaw do pracy :) Marzę już od dawna, by nie wciskać na siebie grubych kurtek i swetrów, nie naciągać kozaków po kolana, co by w łydki mróz nie szczypał, a wychodzić z domu chwytając w rękę jedynie torebkę - wiosno, przychodź!

Jakiś czas temu, dość już dawno, pisałam o małym Tomaszu, Mężczyźnie przystojnym, na widok, którego miękną nogi i uśmiech sam na twarzy się pojawia. Otóż Tomaszowi uszyłam żabole, Mama naszego przystojniaka żabole do skarpetek przyszyła, a on sam chyba zadowolony :)





I dwa najlepsze zdjęcia :) zachodzę w głowę, jak nasz Mężczyzna mógł utrzymać się w takiej pozycji i nie przewrócić :) 

Słodki jest, prawda? :)

Mama Tomka, Monia, moja imienniczka, doczekała się w końcu kilku uszytych przeze mnie rzeczy... Jej szafa powiększyła się o bluzkę z baskinką, ołówkową spódniczkę i sukienkę z angory, o której wspominałam Tu. Pokażę Wam wszystko, jak tylko właścicielka podzieli się ze mną zdjęciami :) więc czekam, Monia :)

W międzyczasie szyje się też kurteczka:
 
Zdjęcie pochodzi ze strony www.burda.pl.

Pozdrawiam gorąco i do następnego!
Monika.

niedziela, 24 marca 2013

Skórzane lampasy

Ostatnio z braku wolnego czasu niewiele szyję... Czasami znajdę czas na drobne przeróbki i coś z tego wychodzi, a czasami niekoniecznie :) poważniejsze szycie planuję na weekendy po świętach, ewentualnie jakieś samotne popołudnia, kiedy to M zaszyje się na siłowni :)

Dziś pokażę Wam jedną z moich ostatnich takich drobnych przeróbek.

Burda 2/2013 pokazuje krok po kroku jak wszyć do spodni lampasy, które w ostatnim czasie są podobno hitem :) Dla mnie lampasy to również sposób na poszerzenie za małych spodni (a niestety większość z moich starych spodni jest dla mnie za ciasnych, a że chodzić na zakupy nienawidzę ostatnio, to wolę przerabiać). Wyciągnęłam więc z dna szafy jedne z moich ulubionych spodni i z zamiarem ich poszerzenia zasiadłam przy maszynie...

Najpierw rozcięłam nogawki na bocznym szwie...


Następnie spięłam szpilkami brzegi nogawek...


Potem zaznaczyłam mydełkiem krawieckim, gdzie powinien znaleźć się szew i miejsce cięcia...


Odcięłam niepotrzebny fragment...


Z eko-skóry wycięłam dwa paski szerokości około 5 cm, podkleiłam fizeliną...



Etapu zszywania niestety nie uwieczniłam, ale oczywiste jest, że szyć należy od lewej strony, zostawiając zapas na podwinięcie u dołu i u góry spodni :) Efekt jest taki:

(to co mi za "tyłem" zwisa, to pendrive ;) bez niego aparat ostrości nie mógł złapać i samowyzwalacz by nie zadziałał :D )



Niestety okazuje się, że chyba nie dość uważnie rozplanowałam to moje szycie, bo spodnie jak były ciasne tak są nadal ;) Powędrują więc do kuzynki, a ja kolejny raz muszę zanurkować do szafy w poszukiwaniu innych spodni do przerobienia, ale już wtedy muszę liczyć uważniej :)

Chciałabym baaaardzo podziękować Wam za komentarze pod poprzednim postem. Nie pomyślałabym, że komukolwiek może brakować moich wpisów :) Nawet nie wiecie, jak mi się serce radowało :) Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko brać się do szycia i pisać, pisać, pisać... :)

Pozdrawiam!
Monika.

środa, 13 marca 2013

Wyróżnienie, trochę wywnętrzania się i prywaty...

W końcu zmobilizowałam się do napisania kolejnego posta. Dawno na blogu nic się nie pojawiło, a wszystko przez permanentny brak czasu. Pochłonęła mnie praca, korepetycje i spotkania z przyjaciółmi. O szyciu myślę nieprzerwanie i niesamowicie męczy mnie świadomość, że nie mam czasu lub siły zasiąść przy maszynie. Sama sobie obiecuję przystopować, odpocząć, odespać i odkurzyć Amelię :) Dam radę :)

A tymczasem...

Jakiś czas remu, dość dawno, otrzymałam wyróżnienie od Ani z bloga Ukryte Wątki wyróżnienie i zaproszenie do zabawy w jednym :) baaardzo mi z tego powodu miło, uwierzcie :)


Wyróżnienie obliguje do wyjawienia siedmiu faktów na swój temat. Dłuuuugo myślałam, myślałam, aż wymyśliłam :) i dziwiłam się, jak mogłam na to nie wpaść :)
Po kolei więc...

1. Jestem naturalną blondynką z lekko miodowym odcieniem włosów, a może bardziej rudym? :) szczerze mówiąc nie do końca pamiętam. Będąc w gimnazjum (kopnął mnie ten zaszczyt i mój rocznik został objęty tą reformą) miałam mnóstwo kompleksów, wiele rzeczy mi się w sobie nie podobało. Włosy, zwłaszcza po lecie, były bardziej rude i nie znosiłam ich bardzo. Będąc kiedyś z mamą u fryzjera poprosiłam o zrobienie kilku jaśniejszych pasemek i tak się zaczęło. Do trzeciego roku studiów farbowałam na jasny blond (!), po czym stwierdziłam, że trochę te moje włosy przyciemnię :) i tak oto doszliśmy do koloru, jaki teraz mam ;) i czuję się sama z sobą o wiele lepiej :)

2. A propos kompleksów - jeszcze jakieś 2 lata temu ważyłam 45 kg przy wzroście 168 cm. Chudzielec był ze mnie straszny. Nie mówiąc o tym, co było w gimnazjum! Nie znosiłam, gdy koleżanki mówiły mi "Boże, Monika, jaka Ty chuda jesteś!" Zdanie to bolało tak samo, jakbym usłyszała "jaka Ty brzydka jesteś" (wiecie, jak to jest w wieku dojrzewania...?) Dziś ważę ładnych parę kilogramów więcej i jest mi ze sobą całkiem nieźle :)

3. Mam piegi :) pewnie na zdjęciach zamieszczanych przeze mnie na blogu tego nie widać było, ale mam :) Kiedyś ich nienawidziłam, dziś po prostu jestem z nimi oswojona, a gdy słyszę od mojego M, że dodają mi uroku, to nawet je lubię :)

4. Kocham tańczyć! Taniec to jest moje niespełnione marzenie, pragnienie robienia w życiu tego, co się kocha. Urodziłam się i wychowałam w małej miejscowości, gdzie szans na doskonalenie swoich umiejętności nie było. Teraz myślę sobie, że gdybym miała szansę urodzić się jeszcze raz, tylko w większym mieście, to zostałabym tancerką, nauczycielką tańca, jeździłabym na te wszystkie cudowne konkursy, może zatańczyłabym w Tańcu z gwiazdami tańcząc w pięknych sukniach, machając te wszystkie podskoki, podnoszenia i inne takie :) słysząc muzykę potrafię tańczyć nawet siedząc :) nie wyobrażam sobie wyjścia do klubu bez szaleństw na parkiecie :)

5. Mojego Mateusza poznałam w baaaardzo nietypowy sposób. Otóż któregoś pięknego dnia skontaktowała się ze mną pewna kobieta szukając korepetytorki dla swojego syna - maturzysty. Dogadałyśmy się, umówiłam się z nim na pierwszą lekcję, potem byłam jeszcze na jednej, po czym któregoś dnia zadzwonił z informacją, że rezygnuje. Zrezygnował, bo gdzieś mi się wymsknęło, że z uczniami się nie umawiam :) i tak oto jestem dziś szczęśliwą dziewczyną swojego chłopaka, bez którego życia sobie nie wyobrażam. Ach, i żeby nie było - młodszy jest ode mnie tylko o rok ;)

6. Kiedyś byłam baaardzo nieśmiałą dziewczynką, a dzięki temu, że pozwoliłam sobie na rzucenie się na głęboką wodę (czyt. wyjechałam na studia do obcego miasta nie znając zupełnie nikogo) zmieniło się to łatwiej mi się żyje :) gdyby nie to pewnie byłabym szarą mychą bojącą się własnego cienia...

7. Mam bzika na punkcie łamigłówek i gier logicznych - zboczenie matematyka :)

Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca. Tak myślę sobie, co ja Wam tu popisałam i sądzę, że gdybym kolejny raz dostała takie wyróżnienie, to zupełnie nie wiedziałabym, co napisać :)

Wybaczcie, ale z braku czasu, w tym momencie też sił, nie będę nikogo nominować, bo jest to niezmiernie trudne przy takiej ilości blogów i takim wysokim ich poziomie. Za to zapraszam do opowiadania o sobie, ktokolwiek ma na to ochotę :)

Na koniec kilka zdjęć nieszyciowych :)

Jedyne zdjęcie, które mam na dysku, a na którym widać moje piegi :)

Odnalezione podczas szukania poprzedniego :) zdjęcie robione na weekendowym wyjeździe przy zachodzie słońca - wspomnienie ubiegłych wakacji i lata, za którym tęsknię bardzo...

Taki obraz widzę latem wracając z Torunia do rodzinnej miejscowości :) no, pomijając drzewo po prawej, które niestety zostało wycięte...

Sumienie już powoli zaczyna mnie męczyć i powtarzać, żebym bloga nie zaniedbywała. Nie będę - OBIECUJĘ :)